Zamieszanie na polskich torach trwa od początku maja. Po długim weekendzie w trasę nie wyjechało ok. 50 pociągów Interregio. To tanie połączenia dalekobieżne - od ub. roku flagowy produkt spółki Przewozy Regionalne. Pociągi nie kursowały, bo zarządzająca torami kolejowymi spółka PKP Polskie Linie Kolejowe ograniczyła dostęp do torów. Wszystko przez długi Przewozów Regionalnych.

Największy chaos był na najważniejszych dworcach w Polsce - w Warszawie, Krakowie czy Poznaniu. Tam z rozkładu wypadło po kilkanaście połączeń (pociągi właśnie wracają do rozkładu, ale będą jeździły jedynie w weekendy).

Ta kolejowa apokalipsa niemal zupełnie ominęła nasz region. Wyjątkiem była stacja Dobiegniew, na której zatrzymuje się część pociągów jadących ze Szczecina do Poznania. Ani z gorzowskiego, ani z zielonogórskiego dworca nie wyjeżdżają pociągi Interregio.

Inaczej jest w przypadku pociągów Tanich Linii Kolejowych, które uruchamia spółka PKP Intercity. Ona również ma długi wobec PKP PLK i też będzie musiała w najbliższych dniach wstrzymać kursowanie kilkudziesięciu swoich pociągów. Wiadomo, że z rozkładu wypadnie ok. 30 połączeń TLK. Oficjalnie nie wiadomo na razie, które zostaną zawieszone. Nieoficjalną listę 43 pociągów opublikował branżowy "Rynek kolejowy".

- Listę pociągów podamy najpóźniej na tydzień przed ich zawieszeniem - tłumaczy Paweł Ney, rzecznik PKP Intercity. - Najwcześniej znikną one z rozkładu 1 czerwca, ale także ta data nie jest przesądzona. Może uda nam się przesunąć termin "wycinki" o kilka dni - zaznacza.

Pociągów TLK w obu lubuskich stolicach mamy osiem. Dwa z nich wyjeżdżają z Gorzowa, sześć z Zielonej Góry (dwóch z nich nie ma jednak w wiosennym rozkładzie, na tory wyjadą dopiero w czasie wakacji).

Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że lubuskie połączenia, choć jest takie ryzyko, nie powinny zniknąć z rozkładów. Najbardziej zagrożone są pociągi z Zielonej Góry do Gdyni. PKP IC znak zapytania stawia także przy połączeniach Gorzowa z Warszawą (na odcinku z Poznania do Kostrzyna).

Informator "Gazety" uspokaja jednak: - Spółka nie ma w interesie wycinania tych pociągów. Jeśli są to jedyne połączenia ze światem, a tak jest w przypadku dworców w Gorzowie i Zielonej Górze, to pozostaną w rozkładzie - mówi.

PKP IC ma wycinać połączenia według takiego klucza: chce zostawić jak najwięcej połączeń z Warszawy do Krakowa i Poznania, bo te są dochodowe. Wycinać ma przede wszystkim te mniej dochodowe. Dlatego na wstępnych listach pojawiają się gorzowskie i zielonogórskie pociągi. Media spekulują, że najbardziej zagrożone są pociągi z Wrocławia, Gdyni, Olsztyna i Lublina.

O zachowanie gorzowskiego połączenia z Warszawą o godz. 4.36 walczy poseł PO z Gorzowa Witold Pahl. - Dmuchamy na zimne. Podjęliśmy działania prewencyjne. Już teraz sygnalizujemy problem. Żeby nie było za późno, tak jak w przypadku ostatniej wycinki. Mam umówione spotkania z szefem Intercity, z władzami PKP PLK. Podczas rozmowy z nimi przypomnę, że oprócz aspektu ekonomicznego, jest także społeczny. Nie można zostawić miasta wojewódzkiego bez połączenia ze stolicą - mówi poseł Pahl.

Dobre wiadomości przekazał na antenie radia RMG członek zarządu województwa Tomasz Hałas. - Jeśli pociąg TLK z Gorzowa do Warszawy wypadłby jednak z rozkładu, w jego miejsce uruchomiony zostanie pociąg Interregio. Takie mam zapewnienie od szefa Przewozów Regionalnych - zapewnia Hałas. Co oznaczałaby taka zmiana? Podróż do Warszawy byłaby tańsza, ale komfort podróży mniejszy.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, Urząd Marszałkowski prowadzi intensywne rozmowy, aby połączenie Interregio pojawiło się w rozkładzie od grudnia. Niezależnie od oferty PKP Intercity w nowej odsłonie rozkładu.

---